Ja mialem w pugu 407. Kupiony z bardzo pewnej reki, od pierwszego wlasciciela, z polskiego salonu, serwisowany w ASO caly czas.
Zabojady, to niech sery robia, to im lepiej wychodzi.
Motorownia i owszem, ekonomiczna, elastyczna itp. Wrazenia z jazdy pozytywne jak najbardziej.
Ale... po przejechaniu 100 000 km - poszedl do ludzi i dobrze.
Jedyny raz w zyciu unieruchomione auto w trasie - jeb... zawor EGR sie zawiesil w polotwartej pozycji i juz tak zostal na amen. Dodam, ze moja luba na owczas wybrala sie sama na narty. Powrot laweta spod Lipska - bezcenne
A to znow ponowie w ASO dokrecajac filtr oleju zapomnieli, ze podstawa tegoz z szajsplastiku jest zrobiona - oczywiscie "sie peklo", "sie nie zauwazylo", "sie cieklo".
Dwumasowe kolo do regeneracji/wymiany przy tym przebiegu to tez raczej standard.
FAP do uzupelnienia - tez nie tania zabawa.
Nie wspominam o naprawde drobnych usterkach elektronicznych nekajacych to auto.
Generalnie nie kupie se juz nowoczesnego turbodyzla.
Wole jednak spalic litr wiecej i miec spokoj na benzynie.
Jeśli coś się nie daje naprawić, to znaczy, że nie było zepsute.
4.2 DONKEY