RELACJA Chile, Atacama by Abo
: wt 17 maja, 2022
Musiałem nadrobić zaległości w pracy, dlatego opóźnienie jest
Wycieczka do Chile była zajebista, choć od początku „świat” nam rzucał kłody pod nogi.
Wybraliśmy się w czwórkę, my i Nieludzcy. Szczecin - Berlin – Madryt całkiem spokojnie. Na następny trip do Santiago wymagany był test PCR do wejścia na pokład, a nasi towarzysze zrobili test w jakimś laboratorium katolickim, przykościelnym. I te testy nie przeszły przy wsiadaniu bo nie mają kodu QR. Cóż, jakość odpowiadała cenie, tylko jak to się ma do „wartości”?
To my lecimy, a nasi towarzysze zmienili sobie wylot na następny dzień i poszli na testy PCR. Po wynikach okazało się że Pan ma negatywny, a Pani… pozytywny.
Po przylocie do Santiago z Madrytu na lotnisku należało zrobić następny test PCR, DARMOWY. Robimy i jedziemy do hotelu na kwarantannę – do czasu otrzymania wyników. Wyniki przychodzą bezpośrednio na telefon średnio po 8-12h, wyświetla się kod QR którym można legitymować się w całym Chile. Generalnie wszystko w Chile jest ogarnięte za pomocą apek i telefonów. Na drugi dzień dołącza do nas kolega który doleciał z Madrytu i niestety Chile zwiedzaliśmy tylko w trójkę.
Bukujemy się na kolejny samolot: Santiago – Calama.
Po przylocie wynajmujemy autko, drobne zakupy i kierunek - Atacama (geograficznie Atacama jest dużo większa, Calama również znajduje się na Atacamie, ale w każdym razie jedziemy „w głąb”). Mamy wynajęty domek Casa Jardin de Zorzales na obrzeżach miejscowości San Pedro de Atacama. Domek polecam, pełne wyposażenie, duża kuchnia ze stołem, 3 sypialnie. W tym dwie malutkie ale wystarczające. Pralka.
San Pedro de Atacama, jak sama nazwa wskazuje, leży sobie na pustyni Atacama, na wysokości ok. 2500 m n.p.m. Po zrzuceniu gratów do domku jedziemy jeszcze do Laguna Piedra (jeziorka ze słoną wodą) na Salar de Atacama (nadrzędne słone jezioro, wyschnięte, jest tylko sól). Do jeziorek nas nie wpuścili, bo za późno…
Okazało się z czasem, że w Chile wstęp jest płatny (ale niewiele) na każdy kawałek terenu uważany za ciekawszy turystycznie. Każdy.
Wycieczka do Chile była zajebista, choć od początku „świat” nam rzucał kłody pod nogi.
Wybraliśmy się w czwórkę, my i Nieludzcy. Szczecin - Berlin – Madryt całkiem spokojnie. Na następny trip do Santiago wymagany był test PCR do wejścia na pokład, a nasi towarzysze zrobili test w jakimś laboratorium katolickim, przykościelnym. I te testy nie przeszły przy wsiadaniu bo nie mają kodu QR. Cóż, jakość odpowiadała cenie, tylko jak to się ma do „wartości”?
To my lecimy, a nasi towarzysze zmienili sobie wylot na następny dzień i poszli na testy PCR. Po wynikach okazało się że Pan ma negatywny, a Pani… pozytywny.
Po przylocie do Santiago z Madrytu na lotnisku należało zrobić następny test PCR, DARMOWY. Robimy i jedziemy do hotelu na kwarantannę – do czasu otrzymania wyników. Wyniki przychodzą bezpośrednio na telefon średnio po 8-12h, wyświetla się kod QR którym można legitymować się w całym Chile. Generalnie wszystko w Chile jest ogarnięte za pomocą apek i telefonów. Na drugi dzień dołącza do nas kolega który doleciał z Madrytu i niestety Chile zwiedzaliśmy tylko w trójkę.
Bukujemy się na kolejny samolot: Santiago – Calama.
Po przylocie wynajmujemy autko, drobne zakupy i kierunek - Atacama (geograficznie Atacama jest dużo większa, Calama również znajduje się na Atacamie, ale w każdym razie jedziemy „w głąb”). Mamy wynajęty domek Casa Jardin de Zorzales na obrzeżach miejscowości San Pedro de Atacama. Domek polecam, pełne wyposażenie, duża kuchnia ze stołem, 3 sypialnie. W tym dwie malutkie ale wystarczające. Pralka.
San Pedro de Atacama, jak sama nazwa wskazuje, leży sobie na pustyni Atacama, na wysokości ok. 2500 m n.p.m. Po zrzuceniu gratów do domku jedziemy jeszcze do Laguna Piedra (jeziorka ze słoną wodą) na Salar de Atacama (nadrzędne słone jezioro, wyschnięte, jest tylko sól). Do jeziorek nas nie wpuścili, bo za późno…
Okazało się z czasem, że w Chile wstęp jest płatny (ale niewiele) na każdy kawałek terenu uważany za ciekawszy turystycznie. Każdy.