Przed rajdem, grunt to zapewnić siły dla organizmu. Śniadanie o 0530, wszyscy w komplecie.
O godzinie 0630 gotowi do wyjazdu.
Pogoda nam sprzyjała, teraz w oczekiwaniu na odprawę.
A kolejka krótka nie była...
Odprawa - gotowi do zaorania tu i tam.
Niewielki serwis - wymiana baterii w pilocie, żeby ciągnąć się dalej.
Przeprawa przez rzeczkę.
Kolejna pieczątka do zdobycia, a Reksio obsikuje drzewo z podniesioną łapką.
Powrót na pierwotną stronę, po kolejne pieczątki.
Czasem się zdarzą awarie - urwane przewody hamulcowe, naprawa za pomocą blachy z puszki coli.
Obłok lekko nie miał, ale dawał czadu.
Koledzy zamiast kajaka, wzięli Reksia na przejażdżkę.
Przeprawa z innego ujęcia.
Wieść gminna głosi, że dogadali się z gminą w celu pogłębienia rowu z torfem.
Jeżdżenie po bagnach wciąga.
Tu trudna pieczątka na zwalonym drzewie; próba zmiany nazwy z Reksio na Żabka.
W międzyczasie Obłok się rozgrzewał, stepując.
Druga wersja to, że dwója na wyjściu, ale skrzyżowane nogi pomagają w opanowaniu trudnego momentu.
Czasem trzeba było oszukać grawitację na trzech kołach.
Kolejna odsłona - pogłębianie torfowiska dla gminy - na ukończeniu.
Na zakończenie pyszna, pikantna zupka gulaszowa.
Zmęczeni, ale zadowoleni.
...i tak oto było