Peloponez 21
: pn 18 paź, 2021
Startujemy na naszą kolejną wakacyjną włóczęgę w piątek, 25 czerwca. Mielismy z samego rana, ale w końcu ruszyliśmy koło 12 w południe.
Przewidywalne niemieckie autostrady nawet nie specjalnie mocno zatłoczone. "Jedenastką" do Ringu, potem "trzynastką" na Drezno.Tylko okolice Drezna zwyczajowo zatłoczone. Na razie jazda dobrze idzie. Wzniesienia na pograniczu Niemiec i Czech pokonuje ze sporym zapasem mocy. Utrzymuje cały czas około 110 km, obroty na poziomie 2100-2250. Silnik przyjemnie mruczy.Turbina przyjemnie cichutko pogwizduje.
Do wyjazdu jesteśmy raczej dobrze przygotowani, paszporty covidowe, PLF [passenger locator form] na wjazd do Grecji, oczywiście paszport psa. K....a ! Nie wykupiłem winet autostradowych Czech, Słowacji i Węgier. Szlag by trafił
Na pierwszym parkingu staję i idę zakupić winety. Stoję w godzinnej kolejce wśród podróżnych z każdego bałkańskiego kraju, Płacę wreszcie w okienku coś koło 60 Eu. Ruszamy dalej. Powoli zaczynamy się zastanawiać nad noclegiem. W Pradze szybkie tankowanie plus kawa made in Shell
I dalej w drogę. W międzyczasie zdzwaniamy się z resztą ekipy która wystartowała z Polski później od nas. Są za nami jakieś 100-150 km. Droga przez Czechy przebiega spokojnie, wjeżdzamy do Słowacji , mijamy Bratysławę robi się późno. Na stacji benzynowej spotykamy sie z "grupą pościgową" i przez 100 km jedziemy w cztery Patrole. Trzy GU4 i mój emeryt Y60. Jest już coraz później i decyduję sie na nocleg w okolicach Gyoru na Węgrzech. Reszta ekipy pędzi dalej w noc, planują jechać non stop do Grecji.
Jeszcze z okolic Bratysławy dzwonię na camping pod Gyorem i bukuje miejscówkę, Umawiam się facetem z obsługi na 23. Niestety docieramy sporo po pierwszej w nocy. Myślałem,że recepcjpnista nas olał, okazało się,że w zajebistym błędzie jestem. Facet na nas czekał !
Camping nic nadzwyczajnego, spory plac wysypany żwirem na campery, łazienka do dyspozycji, restauracja, możliwość wynajęcia pokoju 2,3,4 osobowego.
https://goo.gl/maps/9GBjrDpqe7EYGEBv8
W mierę wcześnie rano ruszamy dalej. Musimy dotrzeć do Vranje na południu Serbii. I do przekroczenia granicę UE-Serbia.
Omijam przejście autostradowe i jadę na małe ciche przejście Tompa/Kelebija. W "miarę szybko" idzie, ok 45 minut i jesteśmy w Serbii.
Jedziemy dalej, niestety nie kupiłem lokalnej karty SIM i posługuje sie "starożytnym zwyczajem" mapą papierową.
Późnym wieczorem docieramy na Camping Enigma we Vranje. Kontaktujemy sie z właścicielem Nikolą. Bardzo sympatycznym i komunikatywnym Serbem. Na campingu jest bardzo dobrze zaopatrzony bar/restauracja czynna do ostatniego klienta oraz odkryty basen, a dokładnie dwa baseny. Zamawiamy lokalne specjały i siedzimy z Agniechą jeszcze długo w noc w tym miłym miejscu.
Nocna panorama Vranje po burzy.
https://goo.gl/maps/jx4LckS2xjcPD1Br7
Do celu zostało nam ze czterysta kilometrów. Po południu bedziemy na Halkidiki.
Przez Macedonie przejeżdżamy sprawnie i meldujemy sie na przejsciu granicznym Gevgelija/Evzoni.
Grecki pogranicznik leniwie przejżał dokumenty i tylko zapytał o paszporty covidowe, nawet ich nie przejżał tylko kazał jechać dalej.
Byliśmy znów w Unii Europejskiej. Kierunek Halkidiki a dokładnie Sithonia [środkowy paluch].
Wczesnym popołudniem docieramy do celu, po trzech dniach jesteśmy na Sithonia cape
https://goo.gl/maps/qiroQc1BGgpyZfdQA
Rozbijam swój "mały obozik" obok kolegów, którzy tu przybyli duzo wczesniej.
cdn...
Przewidywalne niemieckie autostrady nawet nie specjalnie mocno zatłoczone. "Jedenastką" do Ringu, potem "trzynastką" na Drezno.Tylko okolice Drezna zwyczajowo zatłoczone. Na razie jazda dobrze idzie. Wzniesienia na pograniczu Niemiec i Czech pokonuje ze sporym zapasem mocy. Utrzymuje cały czas około 110 km, obroty na poziomie 2100-2250. Silnik przyjemnie mruczy.Turbina przyjemnie cichutko pogwizduje.
Do wyjazdu jesteśmy raczej dobrze przygotowani, paszporty covidowe, PLF [passenger locator form] na wjazd do Grecji, oczywiście paszport psa. K....a ! Nie wykupiłem winet autostradowych Czech, Słowacji i Węgier. Szlag by trafił
Na pierwszym parkingu staję i idę zakupić winety. Stoję w godzinnej kolejce wśród podróżnych z każdego bałkańskiego kraju, Płacę wreszcie w okienku coś koło 60 Eu. Ruszamy dalej. Powoli zaczynamy się zastanawiać nad noclegiem. W Pradze szybkie tankowanie plus kawa made in Shell
I dalej w drogę. W międzyczasie zdzwaniamy się z resztą ekipy która wystartowała z Polski później od nas. Są za nami jakieś 100-150 km. Droga przez Czechy przebiega spokojnie, wjeżdzamy do Słowacji , mijamy Bratysławę robi się późno. Na stacji benzynowej spotykamy sie z "grupą pościgową" i przez 100 km jedziemy w cztery Patrole. Trzy GU4 i mój emeryt Y60. Jest już coraz później i decyduję sie na nocleg w okolicach Gyoru na Węgrzech. Reszta ekipy pędzi dalej w noc, planują jechać non stop do Grecji.
Jeszcze z okolic Bratysławy dzwonię na camping pod Gyorem i bukuje miejscówkę, Umawiam się facetem z obsługi na 23. Niestety docieramy sporo po pierwszej w nocy. Myślałem,że recepcjpnista nas olał, okazało się,że w zajebistym błędzie jestem. Facet na nas czekał !
Camping nic nadzwyczajnego, spory plac wysypany żwirem na campery, łazienka do dyspozycji, restauracja, możliwość wynajęcia pokoju 2,3,4 osobowego.
https://goo.gl/maps/9GBjrDpqe7EYGEBv8
W mierę wcześnie rano ruszamy dalej. Musimy dotrzeć do Vranje na południu Serbii. I do przekroczenia granicę UE-Serbia.
Omijam przejście autostradowe i jadę na małe ciche przejście Tompa/Kelebija. W "miarę szybko" idzie, ok 45 minut i jesteśmy w Serbii.
Jedziemy dalej, niestety nie kupiłem lokalnej karty SIM i posługuje sie "starożytnym zwyczajem" mapą papierową.
Późnym wieczorem docieramy na Camping Enigma we Vranje. Kontaktujemy sie z właścicielem Nikolą. Bardzo sympatycznym i komunikatywnym Serbem. Na campingu jest bardzo dobrze zaopatrzony bar/restauracja czynna do ostatniego klienta oraz odkryty basen, a dokładnie dwa baseny. Zamawiamy lokalne specjały i siedzimy z Agniechą jeszcze długo w noc w tym miłym miejscu.
Nocna panorama Vranje po burzy.
https://goo.gl/maps/jx4LckS2xjcPD1Br7
Do celu zostało nam ze czterysta kilometrów. Po południu bedziemy na Halkidiki.
Przez Macedonie przejeżdżamy sprawnie i meldujemy sie na przejsciu granicznym Gevgelija/Evzoni.
Grecki pogranicznik leniwie przejżał dokumenty i tylko zapytał o paszporty covidowe, nawet ich nie przejżał tylko kazał jechać dalej.
Byliśmy znów w Unii Europejskiej. Kierunek Halkidiki a dokładnie Sithonia [środkowy paluch].
Wczesnym popołudniem docieramy do celu, po trzech dniach jesteśmy na Sithonia cape
https://goo.gl/maps/qiroQc1BGgpyZfdQA
Rozbijam swój "mały obozik" obok kolegów, którzy tu przybyli duzo wczesniej.
cdn...