GLC Grand Lubicz Challenge -rajd przeprawowy okiem kibica
Po drodze do Ustki na GLC
Ogołnie rajdy terenowe nie sa proste do kibicowania. Nie praktykuje sie "stref kibica"czy mapek dojazdu do OSów. Trzeba jechać po prostu za swoją załogą z nadzieją,że sie nie wjedzie na OS
.
Nam na szczęście się to nie przytrafiło. GLC jest to rajd rozgrywany w kilku klasach w sumie na niewielkiej przestrzeni. Patrząc na mapę sztabową zastanawiałem się gdzie będzie sie on odbywał, gdy wszędzie dookoła były płaskie pola uprawne, za wyjątkiem kilku śródpolnych wąwozów. I to był właśnie strzał w 10 ! Wszystkie próby dla klasy extrem odbywały się właśnie w tych wąwozach. Gdzie słowo wąwóz jest tu użyte trochę nad wyraz. Maksymalna wysokość na moje zwichrowane oko mogła osiągać do 15-20 metrów. Dodam jeszcze,że pogoda była szczególnie nie sprzyjająca. Dość mocny wiatr i mżawki przechodzące co chwilę przez okolice co powodowało mocno nasiąknięte podłoże.
Rajd wystartował i mój Patrol jako "wóz obsługi technicznej" ruszył za naszymi załogami.
Pierwszy OS nie był jakość szczególnie trudny, ot podjazd pod pieczątkę [przeważnie na wyciągarce] i przejazd do następnej. Tu dużą pracą musieli się wykazać piloci odszukując powieszonych na drzewach pieczątek.
Załodza Miastka Samurajem specjalnie nie przyspażały te pieczątki dużych trudności z racji gabarytów Suzuki plus "wagi muszej". Dość szybko Maciek z Dominikiem sobie poradzili i byli gotowi do przeniesienia się na OSy czasowe.
Niestety drugiej załodze tak szybko nie szło. Patrol to klasa wagowa rzedu mastodonta. I pomimo,że Waldek wkładał całe swoje doświadczenie w prowadzenie niestety fizyki nie potrafił oszukać. 2,5 tony [delikatnie licząc] robiło swoje. Nissan dość mocno grzęzł w namoczonym terenie. Do tego należy dodać,że nie wszędzie Y60 mogła się zmieścić. To jednak duży samochód. Gdzie Samurai bez problemowo się przeciskał tam Patrolowi brakowało po 10-15 cm na stronę.
Pomimo tych niedogodności Ryba z Karolem dzielnie walczyli nie odpuszczając przeszkód. Przy okazji zrzucając zbędne elementy samochodu które potem ja transportowałem na bagażniku cały dzień
Kolejne OSy były czasowe ,czyli pętla z wyznaczoną taśmami trasą która obfitowała w transzeje czyli okopy.
Bardzo widowiskowa konkurencja. Tu najlepiej sobie radziły zwrotne samochody o dużej mocy. Czyli znów ani jeden z naszych, bo Samurai dość zwrotny ale bez dużej mocy a Patrol mocny ale o zwrotności tankowca
Ale znów pomimo tych niedogodności chłopaki stanęli na wysokości zadania i "wstydu nie było"
Przy okazji okazało się,że rajdówka musi być przygotowana na TIP TOP i nie wolno iść na skróty. Maćkowi w Samuraiu poluźniły się cybanty na resorach i zaczął most życ własnym życiem
Ale od czego jest "wóz obsługi technicznej" Na wezwanie popędziliśmy co tchu do Miastka na OS z kompletem narzędzi !
Ryba na starcie na OS
I tu znów bardzo wiele zależało od pilotów. Ponieważ powinni oni przejść/przebiegnąć tą szybkościówkę aby wiedzieć co ich czeka po drodze. Wbrew pozorom, kierowca w amoku rajdowym nie zawsze widzi co sie dzieje przed maską.
Następny OS był już próbą stricte techniczną która pokazywała kto ma jaja a kto jajeczka.
Generalnie wszystkie pieczątki przez naszych były robione na wyciągarkach. I tu bardzo ważna była komunikacja kierowca-pilot.
Prawda jest taka [wg mojej subiektywnej opinii],że dobry pilot MUSI być też dobrym kierowcą terenówki. Ponieważ wtedy on wie jak sie zachowa samochód, jak się zachowa wyciągarka i czy teroretycznie da się zrobić podjazd "na kołach czy tylko winda". I pomimo,że to kierowca mówi pilotowi co ma robić, to pilot musi mieć również pojęcie i wyobraźnie co się będzie za chwilę działo to raz a dwa pilot więcej widzi ponieważ jest non stop poza autem.
Poniżej parę figur naszych twardzieli.
Na jej grobli na prawdę przyjemnie było patrzeć jak i Maciek i Waldek dali sobie zajebiście radę, Gdzie to były dwa całkiem inne samochody i dwa sposoby "wzięcia "tej pieczątki. Wg mnie sposób Ryby był bardziej spektakularny. Nie nie zapowiadało katastrofy która nastopiła poł godziny póżniej. Przy wielokrotnych próbach wjazdu na 15 metrowy wał ziemny Waldka niestety poniosła fantazja i górę wziął "amok opętańczy" Jego Patrol 4,2 na 37" Fedimach z zapiętymi dwoma blokadami wytrzymał z pięć prób ukręcenia przegubu. Wreszcie za szóstym razem przedni prawy przegub uległ destrucji. No cóż stało się. Dla Ryby i Karola rajd się skończył. Po bezpiecznym odeskortowaniu ich do bazy rajdu wróciłem na OS aby być w pobliżu naszej drugiej ekipi. Miastka z Dominikiem w Samuraiu.
Chłopaki po zebraniu puli wszystkich pieczątek z tego OSu pomknęli na ostatni. A czas zaczął im sie dość drastycznie kończyć. Zostało im coś koło dwudziestu paru prób w ciągu 90-120 minut. Już nie pamiętam dokładnie. Najwyżej mnie koledzy sprostują.
Dodam tu przy okazji,że same dojazdy do OSów były dość wymagające. Rajdówki z klasy Eksterm nie miały z dojazdem kłopotu ale już niższe klasy w paru miejscach się wieszały i trzeba było im pomagać. Oczywiście takie "problemiki" mnie nie dotyczyły.
.
Przy wjeżdzie na ostani OS nasz dzielny Miastek o mało zaliczył spektakularnego boka w rzeczce, niewiele brakowało ramię już miał pod wodą. Na szczęscie przytomna pomoc kolegów uratowała całą sytuację.
I tak nasi dalej dzielnie walczyli aby zdobyć jak najwięcej pieczątek.
Co nie było łatwe z powodu innych załóg które tarasowały trasę ponieważ jechali w innej klasie i na trzy czy cztery samochody mieli jedną wyciągarkę. A i mieli też z 70 metrów kinetyków. Normalnie masakra jakaś.
I tak około 14, może 14.30 Maciek musiał kończyć imprezę, żeby się zmieścić w rygorze czasowym od startu. Pomimo,że nie wszystkie próby zdążył zaliczyć.
Osobne wyrazy szacunku się należą Dominikowi pilotowy Miastka za jego poświęcenie i trud jaki włożył w ten rajd. A woda miała ze 4 stopnie
Podsumowując. [moje subiektywne spostrzeżenia]
- Team Samurai i Patrol nie ma racji startu i zajęcia dobrego miejsca. [chyba,że Patrol robi za ciągnik lub kotwice]
- współpraca kierowca -pilot musi działać jak szwajcarski zegarek [pilot słucha kierowcy i vice versa, kibice nie wtrącają się]
- samochody przygotowane na 100%
- pomijam ogarnięcie kierowców [bo Panowie znają się na rzeczy] ale pilot musi mieć oczy dookoła głowy, ma myśleć i przewidywać.
- wszystkie wodery, gumiaki, pianki to ZŁOOO. I tak i tak będziesz mokry/a
- na rajdzie gdzie chcemy coś zdobyć [pucharek
] potrzebny jest taki "technicall support" w postaci ekipy z paliwem, kluczami, suchymi ciuchami
-Załoga Miastka i Dominika pokazała,że nie trzeba mieć zmoty za 250 tysięcy z 300 konnym silnikiem, oponami 37", i skokiem zawieszenia 90 cm. Wystarczy "zwykły" ciut podrasowany Samurai i ogarnięta ekipa w nim za sterami aby objechać lokalesów w swych przewymiarowanych zmotach.
Ryba, Miastek, Karol i Dominik
Szacun Panowie za wolę walki , szacun za nieodpuszczanie.
To była wielka przyjemność patrzeć na Wasze zmagania.