RELACJA - Zufar, Oman południowy by Abo
: pn 09 mar, 2020
Grzanie starych kości zaplanowałem w południowej części Omanu, czyli w okręgu Ẓufār (tak się mówi), w innej pisowni Dhofar. Stolicą regionu jest Salalah, różnica czasu do polskiego 3h.
Zufar to też starożytny region z którego trzej prekatoliccy królowie targali dla Jezuska mirrę, kadzidło i złoto
*Mirra - żywica balsamowca, kadzidło - żywica kadzidłowca.
Wybrzeże jest klifowe, skaliste, z dość dużą ilością piaszczystych plaż, do niektórych nie da się dotrzeć z lądu, piasek biały, drobniejszy niż nad Bałtykiem. Wnętrze lądu to płaskowyż pocięty wadi (kanionami rzek okresowych) i na północy pustynia Ar Rab al-Khali (po polsku "pusta ćwiartka"). Płaskowyżem na jesieni (nie wiem czy każdej) płynie ogromna ilość wody, koryta mają czasami kilometr szerokości a zerwanie żelbetowej powierzchni o grubości metra to "pryszczyk".
Tyle wstępem, tym razem będzie krótko, bo i urlopik 7 dni
Gdyby ktoś chciał tylko pooglądać zdjęcia lub więcej to są tutaj.
Lecieliśmy bezpośrednim samolotem Warszawa-Salalah - trasa 6000 km, czas 8,5h, leci zygzakiem, omija "drażliwe" regiony czyli Bliski Wschód i Jemen. Lądowanie o północy, po badaniach lotniskowych na koronawirusa zrobiło się w pół do drugiej - byliśmy w połowie kolejki
Wypożyczalnia czynna od 8 więc i tak wszystko jedno...
Ale pojawił się człowiek z jakiegoś okienka i pyta czy zadzwonić do brata szwagra ojca żony który ma tą wypożyczalnię i za pół godziny odbieramy samochód. Bez szału, Hyundai Fortuner ale AWD posiada. Ocena końcowa - zbyt niskie zawieszenie i zbyt delikatny. Na pustynię za słaby, wszędzie poza tym od biedy dał radę. Blokada robiłaby robotę ale albo nie działała albo w AWD co innego oznacza - nie znam się W każdym razie kółka spokojnie kręciły się po przekątnej.
Nocleg do rana pod drzewkiem kadzidłowca 8 km od lotniska. Drzewko kadzidłowiec wygląda tak
Palące słońce wygania z namiotu o 8 rano (polski czas 5:00) więc wyspani wciągamy śniadanko i pakujemy się do samochodu. Po zakupach w pobliskim hipermarkecie o dźwięcznej nazwie LuLu ruszamy na zachód. Za trochę zjeżdżamy z czarnego na klify.
Ciekawostki: opuszczony statek, drzewko
Plaża Mughsayl
Z żyjątkami
Drugi koniec plaży Mughsayl, z restauracją, nie polecam zbyt europejska i dla turystów.
W powietrzu jest pył z pustyni, w zasadzie go nie czuć ale takie jakby błotko w ślinie jest
Zbliżamy się do dzisiejszego hotelu "pod gwiazdami" - plaż (tak, jest kilka) Fazayah.
Pierwsza wolna, a nawet dwie. Rozstawienie namiotów daleko od wody jest jak najbardziej celowe - podczas przypływu fale zalewają te plaże. Kolega w bliższym namiocie mimo wszstko się w nocy o tym przekonał
Sami nie jesteśmy
Na drugi dzień dalej na zachód.
Jak zwykle wpychamy się gdzie nie należy, w sumie tylko zapytali czy jedziemy do Jemenu i chcieli tylko paszporty, ale jakoś nie byłem pewny czy mnie spowrotem wpuszczą Zawróciliśmy
Niestety był zakaz fotografowania ale wojsko było zajebiste, jak bym był kobietą to chyba bym się zakochał
No to kierunek północny - pustynia. Tak po drodze:
Termitiery
Nocleg po drodze, po prostu pstryknięte niebo ze statywu. Czas jakieś 2s.
Oaza Garziz, jak padają deszcze są wodospady, jeziorka, kąpielisko. Poza tym to wszystko opuszczone.
Plantacja kadzidłowca
I docieramy do pustyni
Ostatnia miejscowość, tanksztele
Ciekawostka - pas lotniska na pustyni
Pustynia jest różna - kamienie, piach, góry, płasko...
Oczywiście zakopujemy się dokumentnie, wisimy na podłodze. Piaseczek jak puch. Wykopujemy się klapkami ale dało radę.
Jakoś nikt nie miał czasu robić zdjęć
"Czarne wielbłądy" do których przewodnicy z hoteli robią specjalne "wyprawy".. Gdzie one czarne???
A tu już mi prezent pakują
Drugi raz lądujemy na nocleg na Fazayah, ale sąsiedniej
Zufar to też starożytny region z którego trzej prekatoliccy królowie targali dla Jezuska mirrę, kadzidło i złoto
*Mirra - żywica balsamowca, kadzidło - żywica kadzidłowca.
Wybrzeże jest klifowe, skaliste, z dość dużą ilością piaszczystych plaż, do niektórych nie da się dotrzeć z lądu, piasek biały, drobniejszy niż nad Bałtykiem. Wnętrze lądu to płaskowyż pocięty wadi (kanionami rzek okresowych) i na północy pustynia Ar Rab al-Khali (po polsku "pusta ćwiartka"). Płaskowyżem na jesieni (nie wiem czy każdej) płynie ogromna ilość wody, koryta mają czasami kilometr szerokości a zerwanie żelbetowej powierzchni o grubości metra to "pryszczyk".
Tyle wstępem, tym razem będzie krótko, bo i urlopik 7 dni
Gdyby ktoś chciał tylko pooglądać zdjęcia lub więcej to są tutaj.
Lecieliśmy bezpośrednim samolotem Warszawa-Salalah - trasa 6000 km, czas 8,5h, leci zygzakiem, omija "drażliwe" regiony czyli Bliski Wschód i Jemen. Lądowanie o północy, po badaniach lotniskowych na koronawirusa zrobiło się w pół do drugiej - byliśmy w połowie kolejki
Wypożyczalnia czynna od 8 więc i tak wszystko jedno...
Ale pojawił się człowiek z jakiegoś okienka i pyta czy zadzwonić do brata szwagra ojca żony który ma tą wypożyczalnię i za pół godziny odbieramy samochód. Bez szału, Hyundai Fortuner ale AWD posiada. Ocena końcowa - zbyt niskie zawieszenie i zbyt delikatny. Na pustynię za słaby, wszędzie poza tym od biedy dał radę. Blokada robiłaby robotę ale albo nie działała albo w AWD co innego oznacza - nie znam się W każdym razie kółka spokojnie kręciły się po przekątnej.
Nocleg do rana pod drzewkiem kadzidłowca 8 km od lotniska. Drzewko kadzidłowiec wygląda tak
Palące słońce wygania z namiotu o 8 rano (polski czas 5:00) więc wyspani wciągamy śniadanko i pakujemy się do samochodu. Po zakupach w pobliskim hipermarkecie o dźwięcznej nazwie LuLu ruszamy na zachód. Za trochę zjeżdżamy z czarnego na klify.
Ciekawostki: opuszczony statek, drzewko
Plaża Mughsayl
Z żyjątkami
Drugi koniec plaży Mughsayl, z restauracją, nie polecam zbyt europejska i dla turystów.
W powietrzu jest pył z pustyni, w zasadzie go nie czuć ale takie jakby błotko w ślinie jest
Zbliżamy się do dzisiejszego hotelu "pod gwiazdami" - plaż (tak, jest kilka) Fazayah.
Pierwsza wolna, a nawet dwie. Rozstawienie namiotów daleko od wody jest jak najbardziej celowe - podczas przypływu fale zalewają te plaże. Kolega w bliższym namiocie mimo wszstko się w nocy o tym przekonał
Sami nie jesteśmy
Na drugi dzień dalej na zachód.
Jak zwykle wpychamy się gdzie nie należy, w sumie tylko zapytali czy jedziemy do Jemenu i chcieli tylko paszporty, ale jakoś nie byłem pewny czy mnie spowrotem wpuszczą Zawróciliśmy
Niestety był zakaz fotografowania ale wojsko było zajebiste, jak bym był kobietą to chyba bym się zakochał
No to kierunek północny - pustynia. Tak po drodze:
Termitiery
Nocleg po drodze, po prostu pstryknięte niebo ze statywu. Czas jakieś 2s.
Oaza Garziz, jak padają deszcze są wodospady, jeziorka, kąpielisko. Poza tym to wszystko opuszczone.
Plantacja kadzidłowca
I docieramy do pustyni
Ostatnia miejscowość, tanksztele
Ciekawostka - pas lotniska na pustyni
Pustynia jest różna - kamienie, piach, góry, płasko...
Oczywiście zakopujemy się dokumentnie, wisimy na podłodze. Piaseczek jak puch. Wykopujemy się klapkami ale dało radę.
Jakoś nikt nie miał czasu robić zdjęć
"Czarne wielbłądy" do których przewodnicy z hoteli robią specjalne "wyprawy".. Gdzie one czarne???
A tu już mi prezent pakują
Drugi raz lądujemy na nocleg na Fazayah, ale sąsiedniej