student pisze: ...czy wiedzieli ...
No właśnie.
Ostatnio nabrała mnie na ten przykład ochota postrzelać sobie.
Nie miałem czasu jechać do Pucić, gdzie jak wiadomo jest gites majones.
Wyguglałem se strzelnicę w Szczecinie.
Jakie było moje zdziwienie, jak spotałem tam nie kogo innego, jak mojego własnego dowódcę kompanii z czasów studium wojskowego. Znaczy się emerytowanego zawodowego szwejka.
Automatycznie obsługa klyjenta przeszła na level premium.
Przy okazji dowiedziałem się co nieco na temat szkoleń służb wszelakich.
Wniosek jeden: nie zamiarowuj nawet obawiać się delikwenta mundurowego z bronią. W najgorszym wypadku postrzeli co najwyżej siebie. O firmach ochroniarskich należy przez przyzwoitość przemilczeć.
Jedynie gdyby przyszło do głowy napadać nieudolnie na bank, tak, żeby AT zdążyli przyjechać, należy dokonać rzeczowego rachunku zysków i strat i wówczas rozważyć możliwość bycia postrzelonym.
Ad rem; skoro na szkolenie strzeleckie nie mają kasy, to na ofrołdowe tym bardziej. Może i kierownik podmiotowego Pathfindera nie doczytał instrukcji obsługi samochodu. Niemniej zarabiając średnią krajową i mając w perspektywie bulenie z własnej kasy za wgnieciony zderzak w służbowej bryce też wolałbym zawołać wszelkie możliwe służby, żeby mnie wyjeli z opresji, a przy okazji ochronili moją własną dupę i mój własny portfel.